Aleksander Orłowski był przede wszystkim wybitnym rysownikiem. Techniki wymagające pracy powolnej i starannej nie odpowiadały jego temperamentowi i uzdolnieniom. Początkowo rysował tuszem i piórem, które lubił podkolorować gwaszem lub akwarelą. Potem nabrał upodobania do węgla, sangwiny i pasteli. Ołówek docenił dopiero w wieku dojrzałym. Pracował szybko, brawurowo, po mistrzowsku improwizował. Życiorys Orłowskiego jest niezwykle barwny, a sposób, w jaki tworzył, pełen ekspresji. Jako chłopiec został odkryty przez Izabelę Czartoryską, którą zachwyciły rysunki młodego Aleksandra widniejące na ścianach siedleckiej karczmy. Dzięki protekcji księżnej trafił do warszawskiej pracowni Jana Piotra Norblina, gdzie nauczył się m.in. rysować z natury. Po opuszczeniu francuskiego mistrza walczył w powstaniu kościuszkowskim. W czasie późniejszej emigracji Orłowski wielokrotnie apoteozował polskie bohaterstwo narodowe, rysując z pamięci postacie kościuszkowców i kompozycje bitewne. Bliski jego sercu pozostał również ojczysty krajobraz. Młody Orłowski kształcił się także u sztycharza Bartłomieja Folina
i miniaturzysty Wincentego de Lesseura. Naukę przerywał wędrówkami z trupą cyrkową Włocha Chiariniego. Książę Józef Poniatowski zapraszał Orłowskiego do pałacu Pod Blachą, by zabawiał towarzystwo swoimi rysunkami. Oprócz poklasku artysta nie zyskał jednak większej finansowej korzyści. W 1802 r. wyjechał do Rosji, skąd już nigdy nie powrócił. W Petersburgu został malarzem wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza, z wysoką roczną pensją i mieszkaniem w Pałacu Marmurowym. Ze swojej kwatery
miał niedaleko do Ermitażu, gdzie z zamiłowaniem studiował dzieła
dawnych mistrzów, m.in. Rembrandta van Rijna. Z twórczością Holendra Orłowski zetknął już podczas nauki w Warszawie, gdzie kopiował rembrandtowskie postacie ("Dziewczyna w ramie obrazu", 1641; "Uczony przy pulpicie", 1641), w literaturze przedmiotu określane jako tronie (z jęz. holenderskiego: głowa lub twarz) – popularne w XVII-wiecznej Holandii
przedstawienia osób, zazwyczaj pozbawione atrybutów i kontekstu tła, niebędące portretami, lecz raczej ucieleśnieniami pewnego typu ludzkiego. Orłowski, wyraźnie zafascynowany Rembrandtem, od 1807 r. z zapałem rysował liczne odmiany twarzy i głów.
Do tego nurtu przedstawień należy Brodaty starzec w turbanie. Mężczyzna, ukazany w popiersiu, zwrócony en trois quarts w lewo, ubrany jest w brązową bekieszę, lamowaną puszystym futrzanym kołnierzem, na piersiach ozdobioną szamerunkiem z pętlicami. Ogorzała twarz, o grubych, wyraźnych rysach, ujęta jest w jasne obramowanie, które tworzy
swobodnie krzewiąca się srebrzysta broda i fantazyjnie zawinięty biały turban. W prawej ręce portretowany trzyma laskę, zapewne będącą oznaką sprawowanej przez niego władzy.
Rysunek utrzymany jest w ciepłej tonacji kolorystycznej – brunatnych brązów, beży, sieny palonej, z kontrastowym akcentem w postaci bieli. Orłowski wykonał kompozycję przy użyciu sangwiny, węgla, kredy i pastelu. W tej technice raz podjęte decyzje musiały być od razu właściwe, gdyż wprowadzanie zmian było trudne. Orłowski, mistrz szkicu, czuł się
najlepiej, gdy mógł rysować bez dłuższych opracowań kompozycji. Pastel nie wymagał, jak np. olej, żmudnych przygotowań płócien, palety czy pędzli. Orłowski często łączył pastele z węglem i kredą. Technika ta pozwalała na rozmach oraz szerokie i śmiałe posunięcia ręki.
Twarz Brodatego stara w turbanie modelował, nakładając zdecydowane, a zarazem miękkie sangwinowe plamy. Tam, gdzie są światła, położył kredę. Mocnym węglowym cieniem podkreślił linie kości policzkowych, szerokie brwi, ciemne oczy. Cień na rudobrązowym futrzanym płaszczu także rozsnuł węglem. Bardziej linearnie potraktował zaciśniętą dłoń starca, podobnie jak trzymaną w niej laskę, którą narysował żółtym pastelem.
Aleksander Orłowski nie był kolorystą. Fascynowała go przede wszystkim
linia. Rdzawe czerwienie i złotawe brązy zaczerpnął z obrazów Rembrandta.
W dziełach Rembrandta Orłowski zobaczył na wpół baśniowy świat
Wschodu, pełen bogatych szat, turbanów i zdobionych piórami czap.
Fascynacja rembrandtowskim Orientem splotła się u niego z zachwytem
nad egzotycznymi fizjonomiami, które widywał na ulicach Petersburga.
W Rosji w 1806 r., podczas wojny z napoleońską Francją, powołano pospolite
ruszenie, do którego zwerbowano koczujące ludy stepowe. W tym
samym czasie rysunki Orłowskiego zaczęły zaludniać postacie Kozaków,
Baszkirów czy Kirgizów. Szczególnym sentymentem polski artysta darzył
Czerkiesów. Poza odwagą, zręcznością i niebanalną urodą, podziwiał ich
malownicze stroje i uzbrojenie.
W wizerunkach wschodnich jeźdźców młody Orłowski znajdował
ujście dla swej romantycznej wyobraźni. Jak większość romantyków, we
Wschodzie pociągała go nie tylko egzotyka, lecz chęć zbliżenia się do ludu.
Podobnie jak Rembrandt wybierał z tłumu twarze często niesubtelne,
zniszczone pracą i wojną, ale charakterystyczne. Rysując "Brodatego starca
w turbanie", polski artysta miał zapewne w pamięci bliską tematycznie
i kompozycyjnie akwafortę Rembrandta "Brodaty starzec w futrzanej czapce,
ze spuszczonym wzrokiem" (1635). Orłowski nie kopiował nigdy dokładnie
holenderskiego mistrza. Poddawał się urokowi niektórych bardziej charakterystycznych
elementów jego kompozycji, które przetwarzał bardzo
dowolnie, zazwyczaj w innej niż oryginał technice.
…
Czytaj więcej